Języków obcych można uczyć się w szkołach, na kursach, korepetycjach i konwersacjach. Omówmy poszczególne formy kształcenia, aby porównać ich zalety i wady.
Języki obce zajmują coraz wyższą pozycję w nieformalnej hierarchii przedmiotów szkolnych. Wiąże się to z koniecznością zdawania egzaminów (matura, egzaminy wstępne na studia), ubiegania się o pracę, nawiązywania w przyszłości kontaktów biznesowych z zagranicznymi partnerami, chęcią podróżowania, itp. System kształcenia językowego stał się również ważnym elementem w akcjach promujących szkołę. Na przykład, absolwenci gimnazjum mają możliwość wyboru szkoły, w której będą kontynuować naukę, więc dyrektorzy liceów starają się, aby na różne sposoby przyciągnąć do swoich szkół odpowiednią liczbę przyszłych uczniów. Nie ma chyba lepszej zachęty niż zapewnienie uczących się o odpowiednim poziomie nauczania języków obcych i informatyki.
Języków obcych uczymy się w szkole podstawowej, gimnazjum i liceum. Czy system nauczania w tych szkołach działa efektywnie? Można mieć co do tego wątpliwości. Skala pozaszkolnej edukacji językowej dzieci i młodzieży wyraźnie wskazuje, że obecny system nie zapewnia właściwego poziomu nauczania. Nie wiadomo, czy liczne kursy i korepetycje są tylko uzupełnieniem wiedzy, czy może raczej przejmują obowiązki szkół. Dlaczego szkoły nie są w stanie nauczać efektywnie języków obcych? Oto główne przyczyny:
Na studiach wyższych sytuacja wcale nie przedstawia się lepiej niż w szkole średniej. Studenci zwykle uczęszczają na zajęcia językowe raz w tygodniu. W zależności od rozkładu tych zajęć na poszczególnych latach są to 2 lub 4 lekcje tygodniowo. To naprawdę niewiele. Problem jest tym większy, że dla studentów ważniejsze od języków obcych są inne przedmioty, dla których przyszli na studia. Nie ma się co dziwić, że student biologii czy matematyki będzie skupiał wszystkie siły na przedmiotach kierunkowych, a nie na języku angielskim. Wiadomo, że usunięcie studenta ze studiów na kierunkach niefilologicznych z powodu problemów z zaliczeniem języka obcego jest raczej niespotykane. Gdy po kilku latach wytężonej pracy studenci mają trochę mniej nauki i chcieliby zająć się językiem, wtedy nie ma już lektoratów.
Sytuacja wygląda trochę lepiej na studiach ekonomicznych, zwłaszcza na lepszych uczelniach prywatnych. Liczba godzin lektoratów jest tu zdecydowanie większa, a związek ekonomii z językiem angielskim jest na tyle silny, że motywacja studentów do nauki jest o wiele większa niż np. motywacja studentów kierunków technicznych. Jeśli chodzi o studia zaoczne, zarówno w uczelniach państwowych, jak i prywatnych, nauczanie języka należy postrzegać w kategoriach żartu, bo jak inaczej rozumieć "naukę" w wymiarze 2 lekcji na 2 tygodnie.
Alternatywą dla kulawego systemu nauczania w szkołach są kursy językowe. Na ich korzyść przemawiają na ogół lepsze warunki uczenia się (małe grupy, przyjemna atmosfera na zajęciach). Niestety, to wszystko. Głównym problemem kursów jest rozpad grup po krótkim czasie od rozpoczęcia zajęć. Zwykle po paru tygodniach liczebność grupy spada o połowę, a po dwóch miesiącach zostaje już tylko jedna trzecia uczestników. Prowadzi to do zawieszenia zajęć z powodu nieopłacalności ich dalszego prowadzenia. Nieliczni, którzy po rozpadzie grupy chcą kontynuować naukę, muszą czekać, aż będzie możliwość przyłączenia się do innej grupy, która odpowiadałaby ich poziomowi. Czasem może to potrwać wiele tygodni, a potem znów sytuacja się powtarza. Dlaczego uczący się rezygnują z kursów, skoro wydaje się, że ośrodki kursowe stwarzają lepsze warunki do nauki niż szkoły? Powodów jest kilka:
Powyższe uwagi dotyczą również zagranicznych kursów językowych. W tym przypadku opłaty za naukę sięgają kilku tysięcy złotych za miesiąc. Nauczyciele w Polsce zgodnie twierdzą, że nie znają nikogo, kto by się nauczył języka na wakacyjnych kursach za granicą. Niewątpliwie takie wyjazdy językowe są świetną zabawą i dobrym wypoczynkiem, ale niech nikt nie myśli, że są receptą na szybkie i bezbolesne opanowanie języka. Mogą one być jedynie formą nagrody za dobrą naukę angielskiego w Polsce - z pewnością przyczyni się to do zwiększenia motywacji, pozwalając przy okazji porównać wiedzę z rówieśnikami z innych krajów.
Korepetycje uznawane są za jedną z najlepszych form dokształcania. Pozwalają szybko nadrobić zaległości, powtórzyć materiał obowiązujący do egzaminów i utrwalić zdobytą wiedzę. Główną przyczyną tego jest fakt, że nauczyciel może poświęcić uczniowi więcej czasu niż to ma miejsce w szkole czy na kursach. Z uwagi na indywidualny charakter zajęć nie ma problemu z nadrabianiem nieobecności, niedopasowaniem poziomu nauczania i rozpadem grupy. Niestety, nie ma rzeczy doskonałych, więc również korepetycje mają swoje wady. Pierwsza z nich to cena lekcji. Trzeba liczyć się z wydatkiem 40-80 zł za godzinę nauki. Druga wada to brak możliwości porozumiewania się podczas zajęć z innymi uczącymi się. U podstaw nauki języka leży potrzeba komunikacji z innymi ludźmi, wymiana doświadczeń i poglądów, dzielenie się radością i problemami. Bardzo trudno jest uczniowi nawiązać równorzędny kontakt z nauczycielem przede wszystkim ze względu na różnicę wieku i oficjalną relację uczeń-nauczyciel.
Konwersacje, czyli luźne rozmowy z nauczycielem, mogą być realizowane w szkołach, na kursach i korepetycjach. Często uważa się, że jest to najlepszy sposób, aby nauczyć się płynnie mówić po angielsku. Wielu uczących się wierzy, że języka obcego najlepiej nauczą nas native speakers1, którzy "specjalizują się" w prowadzeniu konwersacji. U podstaw tej wiary leży przekonanie, że skoro oni znają ten język doskonale, bo całe życie się nim posługują, to uczeń bez problemów przejmie od nich tę umiejętność. Niestety, nikt nam nie może tak po prostu przekazać swoich umiejętności, a nie ma się też co łudzić, że opanujemy idealny angielski akcent (jest to niezwykle trudne, ponieważ naturalny proces kształtowania się naszych narządów mowy do wypowiadania specyficznych dla danego języka głosek został już zakończony we wczesnym dzieciństwie).
Analizując konwersacje jako formę nauki, koniecznie należy dokonać rozróżnienia między konwersacjami, które odbywają się w kilkunastoosobowych grupach (jak np. w szkole) od konwersacji, w których bierze udział tylko uczeń i nauczyciel (jak np. w popularnych ostatnio rozmowach na Skypie).
Zajęcia konwersacyjne w dużych grupach mogą być jedynie dodatkiem do standardowej nauki z podręczników, ponieważ – jak się okazuje w praktyce – pozwalają w niewielkim stopniu poćwiczyć opanowane wcześniej słowa i wyrażenia, nie ucząc niczego nowego. Dlaczego? Podczas konwersacji nauczyciel podaje jakiś temat, po czym każdy może zabrać głos w dyskusji. Takie dyskusje są zwykle zdominowane przez osoby z lepszą znajomością języka oraz te, które nie boją się publicznego popełniania błędów. Pozostałe osoby, które zwykle stanowią większość grupy, w ogóle nie angażują się w zajęcia i często zdarza się, że ani razu nie zabierają głosu na lekcji. Bywają też konwersacje, na których nikt z grupy nie jest w stanie niczego powiedzieć na temat wymyślony przez prowadzącego, bo temat jest albo straszliwie nudny, albo zbyt abstrakcyjny. Główne tematy konwersacji, od lat z uporem maniaka zadawane przez prowadzących, to: rasizm, feminizm, homoseksualizm, aborcja, eutanazja, kara śmierci, terroryzm itp. Spróbujcie bez przygotowania powiedzieć coś płynnie po polsku na któryś z powyższych tematów. Jest to naprawdę trudne zadanie, mimo że od urodzenia posługujecie się językiem polskim. W szkole i na kursach nie ma możliwości nauczenia się języka tylko przez konwersacje. Jeśli ktoś chciałby ograniczyć swoją naukę wyłącznie do tej formy zajęć, to będzie przypominał sportowca, który bierze udział tylko w zawodach i turniejach, a nie odbywa regularnych treningów.
Inaczej sytuacja przedstawia się w przypadku indywidualnych konwersacji, w których mamy rozmówcę tylko dla siebie. Po pierwsze, mamy możliwość samodzielnego wyboru interesującego nas tematu. Po drugie, będąc sami na lekcji, musimy wykazywać się aktywnością (milczenie byłoby niezręczne), którą cały czas wspiera nauczyciel – podpowiadając słowa, zadając dodatkowe pytania etc. Nie musimy się też wstydzić popełniania błędów, ponieważ nikt nas nie słyszy. Takie konwersacje mogą być prowadzone zarówno przez polskich nauczycieli, jak i native speakerów. Zajęcia z obcokrajowcami mają dodatkową zaletę, ponieważ pozwalają nam sprawdzić, czy nasza wymowa jest zrozumiała dla rodowitego Anglika czy Amerykanina. Polski nauczyciel, znając typowe błędy popełniane przez Polaków, niemal zawsze zrozumie, o co nam chodzi. Obcokrajowiec – niekoniecznie.
Przeczytaj także: Nauka z native speakers
1 Osoby, dla których język angielski jest językiem ojczystym. Pod tym pojęciem rozumie się najczęściej cudzoziemców uczących swojego ojczystego języka w innych krajach.
© 2004-2024 Jacek Tomaszczyk & Piotr Szkutnik